Nowy Batman to kawał hollywoodzkiego blockbustera. Robert Pattinson wykreował nowego Batmana podobnie jak swego czasu nieodżałowany Heath Ledger Jokera.
Na szybko o czym jest nowy film ze stajni DC?
Batman wraz z policjantem Jamesem Gordonem łączą siły by pokonać tajemniczego Człowieka Zagadkę w skorumpowanym i zepsutym do szpiku kości Gotham City. Człowiek Zagdaka eliminuje wszystkich, którzy rządzą miastem i w jego mniemaniu, są “umoczeni” i ugadani z przestępczym podziemiem. Pech chce, że dostaje się także zmarłemu ojcu Bruca Waynea, a na to nasz człowiek nietoperz nie może pozwolić. Rozpoczyna się wyścig z mordercą polegający na rozwiązywaniu zagadek, jakie ten pozostawia na miejscach swoich bardzo brutalnych morderstw.
Całość filmu jest utrzymana w dość mrocznej koncepcji kina noir i naprawdę daleko mu do obrazu Tima Burtona z 1989 roku. Tam, jak i w wielu następnych filmach o przygodach Batmana, mieliśmy obraz szarmanckiego i bogatego mężczyzny. Zawsze elegancki, znany, szanowany i gdy tylko zakładał swój czyściutki strój nietoperza, zmieniał się w maszynę do likwidacji wszelkiego zła trawiącego Gotham City. I naprawdę rzadko kiedy, jakikolwiek antagonista sprawił by nasz Batman poczuł ból. Takiego Batmana pamiętam i takiego lubiłem.
Specjalnie użyłem czasu przeszłego, gdyż najnowszy Batman już taki nie jest. Gdy Robert Pattinson zakłada pelerynę, owszem staje się maszyną do zabijania, komputerem do rozwiązywania słownych zagadek. Gdziekolwiek się nie pojawia zaczyna wzbudzać strach wśród złoczyńców, ale i ogólną niechęć wśród zwykłych, praworządnych mieszkańców Gotham. Dlaczego niechęć? Dlatego, że zawsze używa bardzo brutalnej siły i niejednokrotnie powoduje zniszczenia większe jak tego potrzeba co często stawia go na granicy prawa.
Inną sprawą jest fakt, że gdy nasz bohater zdejmuje pelerynę, zmienia się w kogoś, kto nigdy moim Batmanem nie był i na pewno nie będzie. Oglądając go bez peleryny jako Bruca Wayna widziałem człowieka mającego ogromne problemy psychiczne ze sobą i tym co czyni. Ciągle rozmazany makijaż pod oczami i chroniczne zmęczenie to tylko powierzchowny opis tego co skrywa strój nietoperza. Nawet nie chciałem się zagłębiać w to, co mogło się kryć w głowie Bruca, ale zapewniam was, że nie było to pozytywne. Co więcej, bliżej mu było do psychodelicznych odjazdów Jokera niż zgodnego z prawem i zasadami współżycia społecznego. Kilka razy okazywał się najzwyczajniejszym bucem. Choćby wtedy, gdy mieszał z błotem swojego służącego Alfreda, który przecież tak naprawdę go wychował i kochał jak swojego syna. Co ciekawe, Alfred (w tej roli jak zawsze genialny Andy Serkins) kilka razy komunikuje Batmanowi, że grozi im bankructwo. Niestety tego wątku autorzy już dalej nie pociągnęli.
Jest też Kobieta Kot (w tej roli Zoë Kravitz), która gra poprawnie, ale sam motyw z jej udziałem, mimo że przeplata się w głównym wątkiem, jest jakby dopisany na szybko by spróbować ocieplić całościowy odbiór filmu.
Generalnie obsada dała radę a najbardziej zaskakuje Colin Farrell w roli Pingwina, który z jednej strony współpracuje z Batmanem a z drugiej, cały czas mu przeszkadza realizując swoje cele. A co w tej roli najbardziej zaskakuje? Jego charakteryzacja. W życiu bym nie powiedział, że to Farrell. Zresztą ocenicie sami.
Jak napisałem na początku tej recenzji, nowy Batman, to czysty hollywoodzki blockbuster. Efekty specjalne są na znakomitym poziomie. Akcja bywa bardzo dynamiczna i widowiskowa. Takie rzeczy oczywiście doceni się tylko na dużym ekranie. Sama scena pościgu jest zrealizowana tak, że osoby mające problem z błędnikiem powinny zażyć przed seansem jakiś Aviomarin. Nie żartuję. Na krótką wzmiankę zasługują także zdjęcia. Niekiedy poetyckość przekazu jaka została zawarta w obrazie nie została by przekazana w żadnych słowach. Choćby Batman podążający w mrok z flarą w ręku i podążający za nim ludzie. Genialne.
Prawdziwym jednak, creme de la creme jest długa strzelanina w ciemności, gdzie widzimy postacie biorące udział w akcji tylko przez ułamek czasu, gdy pod wpływem strzałów z luf wydobywa się ogień. Tego nie da rady opisać. To po prostu trzeba zobaczyć. Jak dla mnie mistrzostwo.
Jaki jest więc najnowszy Batman? Jako widowisko - świetny. Jako Batman.... nie, to nie jest mój Batman. Batman, który wygląda jak narkoman na krótko przed opuszczeniem tego padołu.
Ps. Kompletnie nie rozumiem wypuszczanie takiego filmu z dubbingiem. Niszczenie takiego obrazu wyczynami polskich aktorów dubbingowych powinno być karalne. Rozumiem, że dystrybutor nastawia się na widza w każdym wieku, ale na litość boską, najnowszy mroczny i krwawy Batman na pewno nie jest obrazem dla dzieci.