Sztuczna inteligencja.
Widzieliście to? Nagle, wszyscy zostali technologami! Nasze społeczeństwo zachłysnęło się sztuczną inteligencją jak najnowszym dietetycznym napojem gazowanym. AI tu, AI tam, wszędzie AI! Ludzie wciąż myślą, że wrzucenie słowa „sztuczna inteligencja” do rozmowy automatycznie daje im status geniusza. Ale czy naprawdę wiemy, co to jest AI, czy tylko udajemy, że wiemy?
Nie ma co ukrywać, AI stała się wszechobecna. Od asystentów domowych, które wciąż nie rozumieją poleceń (tak, do Ciebie mówię, Alexa!), po samochody, które obiecują prowadzić za nas, ale czasem kończą na drzewie. Już nie mówiąc o tych magicznych aplikacjach do rozpoznawania twarzy, które mylą nas z celebrytami. Niektórzy z nas chyba naprawdę uwierzyli, że będziemy żyć w świecie rodem z filmów sci-fi.
W biurach korporacyjnych AI zyskała miano nowego Mesjasza. Każda firma teraz "wprowadza AI", choć tak naprawdę nikt nie wie, co to oznacza. Pracownicy marzą o AI, która przejmie ich codzienne obowiązki, ale na razie muszą się zadowolić kolejnymi bezsensownymi raportami generowanymi przez automatyczne systemy. W biurze Janek chwali się, że jego nowa aplikacja AI liczy jego kroki. Jakby to była informacja, która odmieni nasze życie.
Ale najlepsze są próby zastosowania AI w codziennych sytuacjach. Kto nie chciałby, aby lodówka mówiła nam, co mamy na obiad? Ale jak to bywa, lodówka albo rekomenduje sos sojowy do wszystkiego, albo nie otwiera się, gdy zapomnimy magicznego hasła. Nawet kot sąsiada patrzy na nas z wyraźnym sceptycyzmem, gdy próbujemy używać AI do czegoś więcej niż odpalanie playlisty na Spotify.
Więc tak, zachłysnęliśmy się AI. Bo kto by pomyślał, że technologia, która miała nam ułatwić życie, sprawi, że będziemy musieli się z nią jeszcze bardziej użerać? Może kiedyś AI będzie rzeczywiście tak inteligentne, jak nam się wydaje. A na razie... jesteśmy jeszcze zbyt głupi by zrozumieć iż AI nigdy nie zastąpi człowieka.
Influencerzy
Nasze współczesne, cyfrowe bóstwa, które spadły z nieba Instagrama, Facebooka, TikToka i YouTube'a, aby obdarować nas mądrością, której nikt nie potrzebuje. W dobie internetu, każdy, kto ma smartfona i konto na social mediach, może stać się influencerem. Bo przecież kto by pomyślał, że zdjęcie awokado na toście może odmienić życie tysięcy ludzi?
Influencerzy są wszędzie. Codziennie zasypują nas nieskończoną ilością postów, relacji i filmików, starając się przekonać nas, że bez ich "niezbędnych" porad nasze życie jest puste i bezwartościowe. Oczywiście, za każdą poradą kryje się link do "obowiązkowego" produktu, bez którego nie możemy się obejść. Tak, mówimy o tych magicznych serum do twarzy, które mają rzekomo odmłodzić nas o 20 lat, czy o tych rewolucyjnych odkurzaczach, które ponoć same sprzątają dom.
Ale prawdziwa magia influencerów polega na zarabianiu na ludzkiej naiwności. "Kliknij tutaj i zarób miliony!" – brzmi znajomo? Obiecują nam złote góry, jeśli tylko kupimy ich kurs online, w którym nauczą nas, jak zarobić fortunę, siedząc w pidżamie i popijając kawę. Często zapominamy, że jedynymi osobami, które naprawdę zarabiają na tych kursach, są sami influencerzy.
Oni mają też niezliczone współprace z markami. Czy naprawdę wierzymy, że ktoś, kto promuje dietetyczne herbatki na jednym kanale, a następnie fast food na drugim, jest szczery w swoich przekazach? Oczywiście, w dzisiejszych czasach szczerość jest przeceniana – liczy się liczba lajków, followersów i wirtualnych serduszek.
Może kiedyś nauczymy się, że prawdziwa wartość leży w autentyczności, a nie w liczbach na ekranie.
Thermomix
Właściciele Termomixów! To prawdziwi kulinarnie nowocześni wojownicy, którzy przysięgają, że ich lśniący robot kuchenny to nic innego jak kuchenny Święty Graal. Gdziekolwiek się pojawią, zawsze będą gotowi opowiadać o tym, jak ich Termomix zmienił życie na lepsze – a my, biedni śmiertelnicy, możemy tylko słuchać z niedowierzaniem.
Czy to śniadanie, obiad, czy kolacja – właściciele Termomixów zawsze mają coś spektakularnego do pokazania. “Ach, właśnie zrobiłem domowe masło orzechowe w 2 minuty!” – chwalą się z szerokim uśmiechem. Dla nich, każde gotowanie to magiczny rytuał, a Termomix to różdżka, która przemienia najzwyklejsze składniki w prawdziwe cuda. Ale czy naprawdę potrzebujemy potwierdzenia, że robot kuchenny może pokroić cebulę szybciej niż my, gdy mamy na to cały wieczór?
Ich kuchnie wyglądają jak laboratoria naukowe, a każda nowa funkcja ich Termomixa to prawdziwe odkrycie. Właściciel Termomixa nie tylko gotuje – on staje się guru zdrowego stylu życia, ekspertem od dietetyki i masterchefem w jednym. Kiedyś to chleb domowej roboty był powodem do dumy, teraz jest to jarmużowe smoothie zmiksowane w 15 sekund.
Najlepsze jednak są historie o ich kulinarnych porażkach. “Wczoraj chciałem zrobić zupę krem z dyni, ale zamiast tego wyszła mi papka dla niemowląt.” – żartuje właściciel, próbując zachować twarz. Ale nie martwmy się, Termomix ma przecież 12 innych funkcji, które czekają, aby naprawić ten drobny błąd. I tak, żadne inne urządzenie nie daje tak wielu możliwości popełnienia kulinarnej gafy z taką gracją.
Właściciele Termomixów są jak tajne stowarzyszenie – mają swoje przepisy, swoje sekrety i nieskończone spotkania, na których wymieniają się nowinkami. “Wiesz, że możesz zrobić sorbet z rukoli?” – pytają konspiracyjnie, a my staramy się nie przewracać oczami. Tak, Termomix ma swoje supermoce, ale niech to nie zmyli – jego użytkownicy to prawdziwi bohaterowie dnia codziennego, którzy potrafią zamienić każdy posiłek w małe dzieło sztuki.
Weganie i inne choroby
Weganie i wegetarianie! Nasze współczesne, zielone sumienia, które z dumą noszą swoje warzywne korony. W świecie, gdzie mięsożercy są postrzegani jako barbarzyńcy, weganie i wegetarianie stali się nowymi rycerzami w lśniących zbrojach z tofu. Ale czy naprawdę potrzebujemy takiej ilości jarmużu w naszym życiu?
Weźmy na przykład wegan. Ci ludzie są jak detektywi żywieniowi, którzy potrafią znaleźć ukryte składniki zwierzęce w każdym produkcie. "Czy wiesz, że w tej gumie do żucia jest lanolina?" – pytają z przerażeniem w oczach. Ich lodówki wyglądają jak laboratoria chemiczne pełne tajemniczych mikstur i superfoods, które mają rzekomo odmłodzić nas o 20 lat. Ale czy naprawdę potrzebujemy spiruliny w naszym smoothie, czy to tylko kolejny sposób na wydanie fortuny na coś, co smakuje jak błoto?
Wegetarianie, z kolei, są jak starsi bracia wegan – mniej radykalni, ale równie przekonani o swojej moralnej wyższości. "Nie jem mięsa, ale ryby są w porządku" – mówią, jakby ryby były jakimś magicznym wyjątkiem w królestwie zwierząt. Ich diety są pełne serów, jajek i innych produktów, które weganie uważają za zdradę. Ale hej, przynajmniej nie jedzą steków, prawda?
Najlepsze są jednak ich próby przekonania nas, że ich jedzenie jest smaczniejsze niż nasze. "Spróbuj tego burgera z buraka, smakuje jak prawdziwy!" – mówią z entuzjazmem. Ale czy naprawdę? Czy burger z buraka kiedykolwiek zaspokoił nasze pragnienie soczystego, mięsistego burgera? Ich kuchnie pełne są eksperymentalnych potraw, które wyglądają jak coś, co moglibyśmy znaleźć w laboratorium naukowym, a nie na talerzu.
Weganizm i wegetarianizm to nie tylko dieta – to styl życia. To godziny spędzone na czytaniu etykiet, poszukiwaniach nowych przepisów i dyskusjach o moralności jedzenia. To także niekończące się debaty z mięsożercami, które kończą się zazwyczaj stwierdzeniem: "Nie wiesz, co tracisz!" Ale czy naprawdę tracimy coś, nie jedząc sałatki z jarmużu i quinoa?
I oto najzabawniejszy punkt: gdy weganin lub wegetarianin przychodzi w gości, gospodarz staje na głowie, aby przygotować coś specjalnego. W kuchni tworzy wegańskie ciasta, dania bezglutenowe i sałatki z egzotycznych składników. Ale gdy mięsożerca odwiedza weganina? Cóż, wtedy posiłek składa się z hummusu i marchewek, a mięsożerca patrzy smętnie na sałatę, marząc o soczystym steku.
Więc, dzięki Ci, świecie wegan i wegetarian, za przypomnienie nam, że jedzenie może być zarówno moralnym wyborem, jak i źródłem niekończącej się rozrywki. Może kiedyś wszyscy będziemy jeść tylko rośliny, ale na razie… idę na kebaba!